[23.09.2012]
Tekst: prof. Kiełbasa
Osobita (Osobitá; 1687 m n.p.m.)
"Od Hawrania po Osobitą" tak Tatry widzą mieszkańcy Zakopanego.
Panoramę z Hawrania podziwialiśmy w zeszłym roku, teraz przyszedł czas na Tatry Zachodnie.
Pierwsze podejście było w marcu, skończyło się na cioraniu po szyję w mokrym śniegu i... piwkowaniu.
Jak musisz się wycofać, gdy wcześniej zlekceważyłeś "przeciwnika" to siedzi coś w człowieku i go drażni.
Dlatego postanowiliśmy podjąć znowu rękawice i około północy wyjeżdżamy z Krakowa w składzie Łukasz & Łukasz oraz Michał.
Nasz cel to wschód słońca na Osobitej. Zanim dojechaliśmy do Zverowki, delikatnie się "aklimatyzujemy".
Najgorzej wyjść z auta i zmobilizować się do kilku godzin marszu w ciemnościach.
Idziemy szlakiem na Przełęcz pod Osobitą, równe tempo, czasem tylko przystajemy odetchnąć, widać tylko to, co oświetla czołówka.
To bardziej chodzi się mentalnie jak fizycznie, to taki automat jak podczas wracania, gdy już masz wszystko w dupie.
Na przełęczy wita nas gęsta mgła. Cholera, tyle się umordować, by widzieć samą biel, to nie nastraja optymistycznie.
Po chwili stajemy na szczycie Osobitej i... jest bajka, chmury są w dole ,a widoki wyśmienite.
Rozkładam karimatę ,otwieram piwo (w tym jedno co przyjechało do mnie z Włoch) i delektuję się... widokami.
Trzaskamy foty, filmy i chłoniemy ten spektakl ze słońcem w roli głównej. Kilka telefonów do znajomych i schodzimy na przełęcz.
Godzina młoda, nie ma co do auta wracać, tlen w plecaku jest to idziemy na Grzesia od, myślę, mało popularnej strony. Na szczycie znowu karimatka, piwko i odpoczynek. Są tacy co do wypoczynku i relaksu wykorzystują kosodrzewinę.
Powoli się zbieramy i spokojnie udajemy się na kolejny pagórek - Rakoń.
Tu "odprawiamy" niemal te same obrzędy, co na innych szczytach i kierujemy się w stronę Zabratu, a potem "Cielakowej" Chaty, gdzie ostatni przystanek tego dnia.
Potem chwila asfaltem i tak kończymy tą ciekawą widokowo i "wielowyciągową" trasę po Tatrach Zachodnich.
Dzięki Łukasz za transport i spokojną jazdę, taką, że wyspałem się do Chabówki, a Wam obu za towarzystwo.
To było klasyczne ZTGM, ostatnio bardzo rzadko spotykane.
Panoramę z Hawrania podziwialiśmy w zeszłym roku, teraz przyszedł czas na Tatry Zachodnie.
Pierwsze podejście było w marcu, skończyło się na cioraniu po szyję w mokrym śniegu i... piwkowaniu.
Jak musisz się wycofać, gdy wcześniej zlekceważyłeś "przeciwnika" to siedzi coś w człowieku i go drażni.
Dlatego postanowiliśmy podjąć znowu rękawice i około północy wyjeżdżamy z Krakowa w składzie Łukasz & Łukasz oraz Michał.
Nasz cel to wschód słońca na Osobitej. Zanim dojechaliśmy do Zverowki, delikatnie się "aklimatyzujemy".
Najgorzej wyjść z auta i zmobilizować się do kilku godzin marszu w ciemnościach.
Idziemy szlakiem na Przełęcz pod Osobitą, równe tempo, czasem tylko przystajemy odetchnąć, widać tylko to, co oświetla czołówka.
To bardziej chodzi się mentalnie jak fizycznie, to taki automat jak podczas wracania, gdy już masz wszystko w dupie.
Na przełęczy wita nas gęsta mgła. Cholera, tyle się umordować, by widzieć samą biel, to nie nastraja optymistycznie.
Po chwili stajemy na szczycie Osobitej i... jest bajka, chmury są w dole ,a widoki wyśmienite.
Rozkładam karimatę ,otwieram piwo (w tym jedno co przyjechało do mnie z Włoch) i delektuję się... widokami.
Trzaskamy foty, filmy i chłoniemy ten spektakl ze słońcem w roli głównej. Kilka telefonów do znajomych i schodzimy na przełęcz.
Godzina młoda, nie ma co do auta wracać, tlen w plecaku jest to idziemy na Grzesia od, myślę, mało popularnej strony. Na szczycie znowu karimatka, piwko i odpoczynek. Są tacy co do wypoczynku i relaksu wykorzystują kosodrzewinę.
Powoli się zbieramy i spokojnie udajemy się na kolejny pagórek - Rakoń.
Tu "odprawiamy" niemal te same obrzędy, co na innych szczytach i kierujemy się w stronę Zabratu, a potem "Cielakowej" Chaty, gdzie ostatni przystanek tego dnia.
Potem chwila asfaltem i tak kończymy tą ciekawą widokowo i "wielowyciągową" trasę po Tatrach Zachodnich.
Dzięki Łukasz za transport i spokojną jazdę, taką, że wyspałem się do Chabówki, a Wam obu za towarzystwo.
To było klasyczne ZTGM, ostatnio bardzo rzadko spotykane.
Osobita Sunrise
|